sobota, 6 grudnia 2014

Opowieść wigilijna o Gwiazdce

Kiedy czterech etatowych pomocników św. Mikołaja przyniosło zwolnienia L-4 i praktykanci zaczęli gremialnie narzekać na zbyt szybkie tempo pracy, św. Mikołaj nerwowo spojrzał na terminy i adresy dostaw prezentów. "Niedobrze, niedooobrze..."

Żona św. Mikołaja wychodząc do fryzjera zapowiedziała tonem, który nie tolerował sprzeciwu, że na Wigilię zaprosiła swoją mamę. To nie była wiadomość, która mogła mu poprawić nastrój.

Społeczny asystent przybiegł zdyszany z nowiną, że trzy renifery z głównego zaprzęgu będą na dniach rodzić, a cztery przeskoczyły ogrodzenie i ruszyły z kopyta daleko przed siebie – Bóg jeden wie gdzie...

To jeszcze bardziej podniosło św. Mikołajowi poziom adrenaliny.

Kiedy pakował worek na sanie pękła jedna płoza, sanie się przechyliły i prezenty wysypały się z worka. "Gdzie ja teraz znajdę mechanika?" Chciał zadzwonić do warsztatu, ale rozładowała mu się bateria w smartfonie.

Aby ukoić skołatane nerwy, św. Mikołaj wrócił po domu. "Gdzie jest ta wiśniowa nalewka, która tak dobrze mnie zawsze rozgrzewała i koiła stres?" Niestety, praktykanci też wiedzieli gdzie trzyma butelkę.

Kontakt

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *